Pamiętam krewetki, które jedliśmy wiele lat temu prawie co wieczór, siedząc na balkonie we włoskim Rapallo. Mieszkaliśmy w wynajętym mieszkaniu starszej, dystyngowanej Włoszki.
Obok na balkonie suszyło się pranie, słońce wdzierało się przez przesłonięte prawie do końca rolety, a my siedząc na niewielkich krzesełkach sączyliśmy wino, objadając się przygotowanymi w naszej kuchni krewetkami, czekając aż sąsiedzi z bloku z naprzeciwka zaczną jak co wieczór grac w karty…

Krewetki kupowaliśmy w pobliskim sklepie z rybami i owocami morza. Codziennie trochę.
Do plaży mieliśmy prawie 3 kilometry. Musieliśmy maszerować przez pół miasta przedzierając się przez gwarne ulice pełne ludzi i pędzące nieustannie skutery. Codziennie odkrywaliśmy nowe miejsca, a droga na plażę już trzeciego dnia nie wydała nam się tak długa, bo mieliśmy już stałe miejsca w których mogliśmy i chcieliśmy się zatrzymać.
Pamiętam pierwszy łyk zimnego limoncello, pierwszą bagietkę z solidnym kawałkiem pancetty i pecorino, pierwszą pizzą z prosciutto i rukolą. Pamiętam jakie wrażenie zrobiły na mnie starsze, zadbane i eleganckie Włoszki, które można było spotkać spacerujące po gwarnych ulicach, robiące zakupy, głośno i serdecznie pozdrawiające się w autobusach czy też po prostu spędzające wspólnie czas i rozmawiające na miejskich ławeczkach. Podobało mi się że ulice tętnią życiem, wypełnione miejskim gwarem ulicznych rozmów i warkotem wszędobylskich skuterów.  Ludzi niezależnie od wieku spotkać można było w przytulnych trattoriach, gdzie ktoś wpadał tylko po to, żeby z sąsiadem zjeść bagietkę i wypić wino, gdzie ktoś przyszedł obejrzeć mecz i wypić kawę i gdzie grupa młodych ludzi wpadała codziennie tylko po to, żeby w drodze do kolejnej trattorii porozmawiać z przyjaciółmi.
Dolce Vita!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Składniki:
– makaron spaghetti (porcja na 2 osoby),
– 250 g krewetek black tiger, *
– 2 posiekane drobno suszone papryczki chili,
– 2 posiekane ząbki czosnku,
– łyżka masła,
– 2 łyżki oliwy,
– pół kieliszka białego wina,
– pietruszka drobno posiekana,
– sol i pieprz
Sos:
– 3 łyżeczki koncentratu pomidorowego,
– ok. 6 posiekanych drobno suszonych pomidorów,
– 3 łyżeczki jogurtu naturalnego,
– pół płaskiej łyżeczki cukru,
– sól do smaku.

* Ideałem byłyby krewetki świeże, ale można użyć gotowych krewetek (różowe).
Uwaga: Jeśli podajemy makaron z krewetkami gościom trzeba koniecznie obrać krewetki z pancerzyków, lecz można pozostawić ogonki. Ja lubię obieranie krewetek w domowy zaciszu i brudzenie rąk, ale gościom staramy się podać bez.

Przygotowanie:
Czosnek smażymy delikatnie na maśle i oliwie razem z chili. Wrzucamy krewetki i podsmażamy dwie minuty razem z winem. Dodajemy pietruszkę, solimy i odkładamy wszystko na osobny talerz.
W międzyczasie gotujemy makaron zgodnie z przepisem na opakowaniu (al dente – nie może byc rozgotowany!).
Na patelni na której przygotowywaliśmy krewetki mieszamy na niewielkim ogniu koncentrat, jogurt, suszone pomidory oraz sól i cukier. Wkładamy do sosu odcedzony gorący makaron. Mieszamy i wykładamy na talerze. Na wierzchu układamy jeszcze ciepłe krewetki. Posypujemy natką pietruszki. Podajemy od razu.

 

 

 

 

 

Smacznego!