W myśl pierwszej i najważniejsze zasady z Fukushimy, iż „reaktor należy wygaszać stopniowo”, po ostatnich dość intensywnych weekendach postanowiliśmy poprzestać w piątek i sobotę na zgoła innym niż do tej pory paliwie i stąd w niedzielny ranek rześcy i wypoczęci jak skowronki ruszyliśmy w poszukiwaniu rowerów w celach zakupowych do miejsca, w którym zatrzymał się czas i można kupić dosłownie wszystko/ http://www.gielda.poznan.pl
Czułam się jak w kingsajzie, otoczona przez przedmioty, których już dawno nie ma na naszych półkach, a które mogą jedynie zalegać w garażach, piwnicach i przykurzonych strychach wszystkich chomików, zbieraczy i sentymentalistów, którzy nie są w stanie pozbyć się rzeczy, wykluczonych nagle i nieodwołalnie przez przykładne żony i porządnickie panie domu z zajmowanego dotąd miejsca. Białe i plastikowe krajalnice, super-ultra wytrzymałe i pokryte niezliczoną ilością powłok patelnie, blendery i inne multifunkcjonalne przyrządy zakupione na raty w telezakupach Mango wyparły wyniesione na strych czyszczone popiołem z wielką pieczołowitością patelnie i drewniane młynki do kawy z wysuwaną szufladką. Jak przypomnę sobie, ile fantastycznych rzeczy wyrzuciłyśmy kiedyś na śmietnik przy niejednym generalnym, świątecznym sprzątaniu, to aż łza w oku się kręci.

 

„Ma Pan Borewicza?” – pyta młody chłopak sprzedawcę aut miniaturek. „Borewicza nie mam, ale za to całkiem niezłe Coupe. Bierz pan panie – toż to gratka!” Mijamy stół na którym piętrzą się ubrania oparzone tekturową tabliczką WSZYSTKO PO 2 ZŁOTE. Wchodzimy do hali ze starociami. Pytam o duży talerz w miniróżyczki. „170 złotych” – rzuca zza okularów leciwa, starsza pani. „No mogę opuścić do 160 zł”. Minę mam nietęgą, bo przechodząca obok bizneswoman z blond lokami patrzy na mnie z wyrzutem i mówi: „Przecież to Rosenthal”! Wychodząc natykamy się na pana z wielkim pudłem. Chcąc nie chcąc zerkam do środka i widzę kolejkę, którą bawiłam się jak byłam mała. „Ooo! Dotykam wagonika – miałam taką samą!” Gość łypie na mnie spod oka: „To model z 57 roku. Oryginalny”. Eeee. To chyba jednak nie ta. Idziemy dalej. Na jednym ze stołów piętrzą się podróbki okularów. Przymierzam te z białymi oprawkami. „Nie chcę być nieuprzejmy złociutka, ale Pani twarz wydaje się w nich bardziej okrągła”. Bardziej??? Okrągła??? Pani z Panem i dwójką dzieci targują się przy jednym ze stołów obładowanych pamiątkami rodem z prl-u. Na samej górze leżą dwie różowe torebki upstrzone cekinami i cyrkoniami. „Po ile ta mniejsza różowa?” „Po dwadzieścia.” „Dam trzynaście.” „Osiemnaście.” „Piętnaście.” „Siedemnaście.” „To może szesnaście?” „Siedemnaście mówię i koniec, niżej nie zejdę”. Widzę wahanie i napięcie, a oczy małej robią się okrągłe. No dobrze – mówi ojciec – strasznie drogo, ale wezmę. Po dwóch godzinach chodzenia wracamy się po plastikową, czerwoną lampkę misia. Proszę pana, czy ona na pewno działa i się pali? – pytam głupio. „Oczywiście! Był tu taki jeden przed panią i pokazywałem mu, że się pali. A on, że nic nie widzi, to ja mu mówię, że przecież nic nie zobaczy bo słońce za mocno świeci”. Faktycznie świeci jak diabli. Kupujemy. Wychodzimy ubożsi o 70 złotych. Z czerwoną lampką misiem, talerzykiem we fiołki, trzema podróbkami okularów i dwiema apaszkami ze stołu „wszystko po 2 złote”.
Wracamy bez rowerów.
Aha, lampka się nie pali.

Pieczone, faszerowane ziemniaki to fajna alternatywa dla tradycyjnych ziemniaków, ale też miły dla oka sposób przyrządzenia ziemniaka, który ozdobi stół podczas niejednego spotkania.

Składniki:
– 4 młode, duże ziemniaki o podłużnym kształcie,
– 100 g boczku,
– 100 ml płynnej śmietany 12 %,
– ok. 70 g sera rokpol,
– spora garść pokrojonego szczypiorku,
– płaska łyżeczka gałki muszkatołowej,
– pieprz i sól do smaku.

Przygotowanie:
Ziemniaki dobrze wyszorować pod wodą. Ugotować w mundurkach w dobrze osolonej wodzie. Formę do zapiekania wysmarować masłem. Boczek pokroić w kostkę i przesmażyć na patelni. Ugotowane i przestudzone ziemniaki przekroić na pół. Wydrążyć miąższ pozostawiając około pół centymetra miąższu przy skórce. Wydrążone ziemniaki poukładać w naczyniu. Posolić i popieprzyć obficie wnętrza. Wydrążony farsz wymieszać z przesmażonym boczkiem, pokruszonym serem rokpol, gałką muszkatołową, posiekanym szczypiorkiem i śmietaną. Doprawić solą i pieprzem. Farsz wyłożyć do wydrążonych ziemniaków. Zapiekać 30-35 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni – ostatnie 10 minut pod funkcją grill.
Podawać posypane świeżo posiekanym szczypiorkiem.

Smacznego!