Aplikator czasu. Do wynalezienia. „Zaaplikuj sobie odpowiednią dawkę czasu. Potrzebujesz godziny, dwóch, trzech? A może chciałbyś być w dwóch miejscach jednocześnie? Nic prostszego. Z naszym aplikatorem to możliwe!” Tak mogłaby brzmieć reklama w telezakupach Mango.
Poza intensywną pracą i wieloma przeznaczonymi na spotkania popołudniami, tydzień mija jak w mgnieniu oka. Trzeba też przecież kiedyś spać. A wyspać i najeść się na zapas niestety nie można… Jednak kiedy przypomnę sobie wszystkie fajne rzeczy, które spotkały mnie w ciągu tego tygodnia, intensywny czas wypełniony spotkaniami, nowymi doświadczeniami, nowo poznanymi ludźmi, gotowaniem do późnej nocy, kolejnymi brudnymi garnkami, miskami, „naokrągło” opróżnianą i zapełnianą zmywarką i kuchni, której nigdy nie mogę doprowadzić na błysk, stołem pełnym śmiechu nad grą w kalambury, kiedy za cholerę nie możemy narysować hasła „asekurować”, rzucaniem w nerwach kostką do gry, bo nagle objawia się nowy charakter człowieka, dotychczas ukrywany, ktoś okazuje się nerwusem, ktoś oazą spokoju i całkiem niezłym rysownikiem…to w ogóle nie żałuję. Zmęczenia, niedospanych nocy, podwójnej kawy z rana i tego, że czasem naprawdę mi się nie chce. Bo chce mi się. Bo było fajnie. Bo gdy ktoś zapyta mnie jak minął ci tydzień to powiem, że fantastycznie. Nie będę narzekać na pogodę, brak czasu i niewyspanie. Kiedyś chyba wymyślą aplikator czasu? Wtedy się wyśpię. Na zapas J

Skrzynka świeżo zakupionych pomidorów do czegoś zobowiązuje.
Wykorzystajcie czas, aby najeść się ich do syta.

 

Podaję bardzo prosty przepis na sos ze świeżych pomidorów, który można wykorzystać dosłownie do wszystkiego. Do lasagne, musaki, zapiekanek z makaronem, zapiekanek z warzywami, jako bazę do makaronów np. z krewetkami i pietruszką, z tuńczykiem i oliwkami, z bazylią. Ten akurat sos nie zawiera cebuli i dodaję do niego surowy, nieprzesmażony czosnek. Dzięki temu smak jest nieco intensywniejszy, ale czosnek ma chwilę, żeby poddusić się w gorącym sosie. Łyżka masła na koniec wrzucona do sosu nadaje mu aksamitnego, przyjemnego smaku. Nie usuwam też nasion z pomidorów (wielu używa tylko samego miąższu) – po prostu lubię ich lekko kwaskowaty smak.

Składniki:

– ok. 10 dojrzałych pomidorów np. Lima,
– 2 ząbki czosnku,
– spora łyżka masła,
– oliwa,
– 2 liście laurowe,
– 3 ziela angielskie,
– łyżeczka suszonej bazylii,
– ok. 5-6 łyżeczek cukru,
– ok. 3 łyżeczki soli,
(opcjonalnie pół szklanki mleka – mleko nieco rozrzedzi sos i złagodzi smak).

 

Przygotowanie:
Pomidory włożyć do garnka, nacinając je na krzyż na czubkach. Zalać wrzątkiem. Po 10 minutach ściągnąć skórkę i odkroić zielone grubsze części przy szypułce. Na patelni rozgrzać pół łyżki masła z kilkoma łyżkami oliwy, włożyć pomidory i dusić na sporym ogniu, mieszając około 20 minut do odparowania większości soku. Po tym czasie pomidory powinny się rozpaść. Dodać przeciśnięty przez praskę surowy czosnek, liście laurowe, ziele angielskie i suszoną bazylię. Dusić kolejne 10-15 minut. Doprawić solą i cukrem. Sos musi być odpowiednio słodki – nie należy bać się cukru – 6 łyżeczek na taka ilość sosu to wcale nie tak dużo. Pod koniec duszenia dodać pozostałe pół łyżki masła. Można rozrzedzić sos odrobiną mleka.

 

Smacznego!