Leżenie w domu pod kołdrą z powodu przeziębienia, sprawia, że lekkie zamroczenie lekami i obolałą głową nie pozwala spod tej kołdry wyściubić nosa, a co najważniejsze oczu i nie dostrzec piętrzących się w zlewie naczyń, ogólnego bałaganu i rzeczy, które dziwnym doprawdy trafem wpełzają na miejsca zupełnie dla nich nieprzeznaczone. Jest źle, a może być jeszcze gorzej. Zwolnienie jest do piątku. 
Chyba pomroczność jasna skłoniła mnie do opuszczenia popołudniem mojego wygodnego legowiska i wpadłam na pomysł, który w danej chwili wydawał mi się najprostszy i najbardziej sensowny. Zapragnęłam buraczanych kopytek. W dodatku podsmażanych. Podsmażane na chrupiąco-złoto kopytka były zawsze nieodzownym elementem niedzielnej kolacji, bo z reguły zostawały z obiadu.
Upieczenie buraków to banał. Wskoczyłam z powrotem pod kołdrę uprzednio nastawiając piekarnik na 180 stopni i pozwalając burakom posiedzieć tam w łupinkach przez około półtorej godziny. 
Co było potem, lepiej nie wiedzieć. Gdybym zrobiła zdjęcie kuchni dwie godziny później, sądzę, że wielu z was przestałoby czytać tego bloga i zdecydowanie odradzać to innym. Nie muszę dodawać, że poprzedni bałagan został przykryty bardziej nowym, czerwonym. Gdyby nie oręż w postaci lateksowych rękawiczek, które nie pozwoliły dokonać ostatecznego spustoszenia na moich rękach, kuchnia i ja wyglądalibyśmy jak miejsce zbrodni. 
Na szczęście efekt końcowy był zaskakująco wręcz dobry, jednak przygotowanie buraczanych kopytek nie jest tak proste jak wydawać by się mogło. Upieczone buraki należy pokroić w małe kawałki i dokładnie zblendować na puree. Można by bez opamiętania dodawać mąki, bo ciasto ciągle wydawać się może luźne, ale trzeba pójść po rozum do głowy i zaprzestać. Nie chcemy przecież twardych klusek? Najważniejsze jest podsypanie stołu mąką i delikatne uformowania wałeczków. Pokrojenie na foremne kluseczki ostrym, dużym nożem to już pestka.

Składniki na mniej więcej 4 porcje kopytek:
– ok. 450 g buraczanego puree,
– ok. 250 g mąki,
– 3 łyżki mąki ziemniaczanej,
– 1 jajko,
– sól i pieprz do smaku.

Sos chrzanowy:
– łyżka masła,
– łyżka mąki,
– 1,5 szklanki mleka,
– 2 łyżeczki tartego chrzanu ze słoiczka,
– sól do smaku.

Przygotowanie:
Wszystko najlepiej robić w lateksowych rękawiczkach, bo burak bardzo farbuje.
Buraczane puree włożyć do miski. Dodać mąkę i mąkę ziemniaczaną, rozbełtane jajko oraz dwie, trzy spore szczypty soli. Szybko zagnieść ciasto w kulę. Przekroić na 4 kawałki. Stolnicę dobrze podsypać mąką. W międzyczasie zagotować w garnku osoloną wodę. Delikatnie formować cienkie wałki. Pokroić na skos na kopytka.
Wkładać partiami do gotującej się wody. Od momentu wypłynięcia gotować około 3 minuty. Wyciągać łyżką cedzakową.
Do osobnego rondla włożyć masło i postawić na gazie. Dodać łyżkę mąki i chwilę przesmażyć. Zalać mlekiem cały czas mieszając. Mieszać co chwilę aż do zagotowania sosu. Dodać chrzan oraz sól do smaku.
Teraz najważniejsze 🙂
Gdy kopytka chwilę odstaną wyłożyć je na patelnię z kilkoma łyżkami podgrzanej oliwy. Smażyć na lekko chrupiąco przez kilka minut cały czas mieszając i przewracając.
Rada: Kopytka można przed smażeniem przekroić na pół. Będą mniejsze i jeszcze bardziej chrupiące.
Usmażone na chrupiąco polać chrzanowym sosem.
Dodatek chrupiących i świeżych kiełków rzodkiewki był idealną kropką nad i 🙂

Smacznego!