Do świąt pozostały trzy tygodnie.
Aż trzy tygodnie lub tylko trzy tygodnie.
I choć reklamy telewizyjne bombardują nas „magią świąt” już od października dla mnie czas świątecznego odliczania zaczyna się z początkiem grudnia. Jak co roku nie mogę się już doczekać. Zawsze przykro mi kiedy słyszę, że ktoś nie lubi świąt. Trudno mi to sobie wyobrazić. Naprawdę lubię ten czas świątecznych przygotowań, pichcenia, układania w głowie list zakupów, obmyślania prezentów, pakowania i dopinania wszystkiego na ostatni guzik. Celebruję ten czas, cieszę się nim i staram się żeby wszystko było dobrze i na czas przygotowane. W ogóle nie czuję presji i pośpiechu, jakiegokolwiek przymusu. Może dlatego, że dokładnie wiem co zrobię i ugotuję i sukcesywnie dorzucam potrzebne do realizacji wigilijnej kolacji produkty, do codziennej listy zakupów.
Parówkom ala Maria Czubaszek mówię zdecydowane nie, ale zawsze powtarzam, że każdy powinien spędzać czas jak lubi i jeść to na co ma ochotę 😉
Prezentów nie kupuję na ostatnią chwilę w centrum handlowym, tylko zbieram te mniejsze i większe już od miesiąca. Leżą na komodzie i czekają na opakowanie. Rozdawanie prezentów to moment zdecydowanie kluczowy podczas wigilijnego spotkania. To już taka nasza rodzinna tradycja, że po wigilijnej kolacji, uprzątnięciu ze stołu, nadchodzi długo wyczekiwany moment na …rozdawanie prezentów. I wcale nie chodzi o to żeby było drogo i nie wiadomo co. Liczy się pomysł, moment przekazania, odpakowywania i …zaskoczenia. Prezentów musi być dużo, a każdy ładnie opakowany drobiazg jest równie cenny jak ten nieco większy.
Stół w tym roku będzie inny niż zwykle. Przybrany nowym obrusem w czarno-białe pasy (w IKEI znajdziecie naprawdę duży wybór tkanin i możliwość obszycia wszystkiego na miejscu!).
A ponieważ choinka też co roku ubierana jest inaczej, przydałby się sąsiedzki kiermasz używanych choinkowych ozdób. W każdym razie łańcuch z kolorowego papieru (taki jak robiło się kiedyś!), czeka już na zawieszenie.
Dzielimy się przygotowaniem potraw. Mnie przypada w udziale przygotowanie barszczu, śledzi i słodkości, Będzie tradycyjnie, ale zawsze trochę inaczej. Na liście znajdują się:
1. śledzie zawijane z musem orzechowo-śliwkowym,
2. śledzie z cebulką, ziarnami rzepaku i olejem rzepakowym,
3. specjalny świąteczny SUPER TATAR ze śledzia,
4. ciasto czekoladowe z kremem i musem z czarnej porzeczki,
5. banoffee na spodzie z ciasteczek speculoos,
6. domowe lody ciasteczkowe z wiśniami
(poza tym będzie naprawdę bardzo, bardzo tradycyjnie, smażony na maśle karp jest u nas zdecydowanie na pierwszym miejscu).
W związku z przygotowaniem domowych lodów ciasteczkowych potrzebny był domowej roboty krem na bazie ciasteczek speculoos (belgijskich korzennych ciasteczek). Krem jest uzależniający, wyjątkowo dobrze sprawdza się w czasie okołoświątecznym, a wyjadanie go łyżką prosto ze słoika nie powinno nikogo dziwić.
Przygotowałam go po swojemu. W sieci krąży właściwie jeden przepis z użyciem oleju i białej czekolady. Ja zrobiłam go po swojemu. Bez wątpienia przepyszny. Przygotowanie go jest bardzo proste.
Składniki:
– 350 g pokruszonych w malakserze ciastek speculoos,
– 40 g rozpuszczonego masła,
– 500 g słodzonego skondensowanego mleka,
– pół szklanki przegotowanego i ostudzonego mleka,
– cynamonu na czubku łyżeczki.
Przygotowanie:
Wszystkie składniki należy dokładnie wymieszać i przełożyć do słoika ze szczelnym zamknięciem.
Przechowywać w lodówce.
Używać do polew, lodów, ciast i serników lub po prostu wyjadać ze słoiczka.
„Magia świąt” zamknięta w słoiku 😉
Przypominam, że w świątecznym słowniku nie ma pojęć „za dużo” i „zbyt słodko” : )

 

Smacznego!