„W kuchni pewnych rzeczy nie należy po prostu robić w pojedynkę. Bez wątpienia należą do nich lepienie pierogów i pieczenie pierniczków”.

Jedno  i drugie kojarzy mi się ze świętami i muszę przyznać, że obie te czynności trzeba zdecydowanie wykonywać w grupie. Pieczenie pierniczków ma  dla mnie głównie walor wyłącznie towarzyski. Mam wrażenie, że efekt końcowy w postaci upieczonych i polukrowanych pierniczków schodzi na dalszy plan wobec czynności wałkowania, wykrawania, podsypywania, pieczenia, lukrowania i dekorowania. Czynności grupowych. Te pachnące świętami kawałeczki polukrowanego ciasta często są pretekstem wyłącznie do spotkania.

Kiedy przypomnę sobie wspólne pieczenie dwa lata temu, gdzie przy złączonych stołach, piekarniku chodzącym non-stop, szeregu krojczych, koordynatorów, sekcji lukrującej, oraz suszarkach na pranie obłożonych serwetami, bo przy stole brakowało już miejsca,  zgromadziliśmy się tam w składzie prawie piętnastoosobowym, to myślę sobie, że tak właśnie powinno być. Że pewnych rzeczy nie należy w kuchni robić w pojedynkę i że czasem w ogóle nie chodzi o efekt końcowy. Nawet w Święta. Szczególnie w Święta. Święta są po to żeby znaleźć dla siebie czas i żeby zgromadzić przy stole wszystkich, których lubimy i których kochamy.

Przyznam się Wam, że za pierniczkami nie przepadam. Są na ostatnim miejscu moich słodkich zachcianek, choć oczywiście nie wyobrażam sobie bez nich Świąt. Tak jak nie przepadam za piernikami nie jestem też amatorem piernika, być może dlatego że nie robiło się go u mnie w domu. Zawsze był makowiec i zawsze był sernik. Była srebrna lameta na choince i zapach mandarynek. W rodzinnym domu pachniało choinką i startą skórką od cytryny.  W moim domu pachnie korzennymi ciastkami i zielem angielskim, które ucieram w moździerzu do wigilijnych śledzi, ale piernika nie robię nadal. Przypraw korzennych używam nietypowo, bo w wigilię będzie u mnie sernik z odrobiną kardamonu i pomarańczami, a także… szarlotka z lekką piernikową nutą.

 

Tradycja tradycją, ale trzeba jeść to co się lubi i to co smakuje.
Kiedy odpowiadałam zdziwionej koleżance, że u mnie na święta pieczemy sernik, stwierdziła że u niej sernik piecze się wyłącznie na Wielkanoc. Poszłam więc jeszcze krok dalej i postanowiłam upiec szarlotkę. Ten przepis śmiało możecie wykorzystać o każdej porze roku, rezygnując z piernikowego dodatku, a dodając cynamon lub tylko cukier waniliowy.

Przepis stąd z niewielkimi modyfikacjami.

Szarlotka świąteczna z piernikową nutą.

Składniki:
Na kruche ciasto:
300 g mąki,
50 g cukru,
170 g masła pokrojonego w małe kawałki,
3 żółtka.

Jabłka:
1,5 kg jabłek,
100-120 g cukru,
1 łyżeczka przyprawy do piernika

Kruszonka:
łyżka masła
3 łyżki mąki
2 łyżki cukru
1 łyżeczka cukru waniliowego

Przygotowanie:
Wszystkie składniki ciasta zagnieść szybko na gładką kulę. 1/4 ciasta odciąć i odłożyć do lodówki, a pozostałą większą częścią wylepić tortownicę o wymiarach 26 cm, wyłożoną papierem do pieczenia. Również włożyć na pół godziny do lodówki.
Jabłka obrać i pokroić w kostkę ok. 1 cm szerokości, włożyć do garnka i dusić około 10-15 minut podlewając kilkoma łyżkami wody. Do jabłek dodać cukier i przyprawę do piernika. Odstawić do wystygnięcia.
Piekarnik nagrzać do 200 stopni. Blaszkę z ciastem wyciągnąć z lodówki, ciasto ponakłuwać widelcem i piec około 15 minut. Wyjąć z piekarnika i nałożyć masę jabłkową. Z reszty ciasta przygotować paski około 1 cm szerokości i ułożyć na cieście tworząc kratkę. Składniki kruszonki zagnieść palcami i posypać po wierzchu ciasta. Wstawić do piekarnika na ok. 35-40 minut.

 

 

Smacznego!