Nasz pierwszy dzień zwiedzania Costa Blanca rozpoczęliśmy od urokliwego miasteczka Altea, położonego pomiędzy dwiema innymi, zdecydowanie bardziej turystycznymi miejscowościami, Benidormem, a Calpe. Ta dawna mauryjska wioska z królującym na wzniesieniu i widocznym już z daleka kościołem Iglesia Virgen del Consuelo z charakterystycznym niebieskim dachem urzeka malowniczością, kojącym spokojem i ma w sobie ‚to coś” do czego chce się wracać. Aż chce się zagubić w tych białych uliczkach, zostać tam na dłużej i chłonąć tą atmosferę która jest kwintesencją Costa Blanca poza sezonem. Odwiedziliśmy podczas naszego tygodniowego pobytu to piękne miasteczko trzykrotnie i za każdym razem niechętnie wracaliśmy „do siebie”.

Spoglądając z góry w dół wąskich uliczek widzieliśmy lazur wody i choć chcieliśmy bardzo dojść na pierwszą plażę, która była na liście plaż na Costa Blanca, które chcieliśmy zobaczyć, to odsuwaliśmy ten moment, przyciągani magią uliczek po których mogliśmy i chcieliśmy chodzić bez końca.

Nie wiem jak jest tu w sezonie, ale w marcu atmosfera ma w sobie coś kojącego i kiedy w końcu usiedliśmy na głównym placu miasta tuż obok kościoła, na pierwszą hiszpańską kawę i tapas, to nie chciało nam się zwyczajnie ruszyć z miejsca.

Altea posiada też piękną, lecz kamienistą plażę Playa de La Roda. Wzdłuż niej mieszczą się liczne kawiarenki i restauracje. Wzdłuż promenady ciągnie się pomalowana charakterystycznym lazurowym kolorem ścieżka rowerowa, bo Costa Blanca to mekka dla rowerowych zapaleńców.  „Dolna”, ta bardziej mieszkalna część miasta oferuje liczne sklepy, bary i uliczki z nieco mniej urokliwą atmosferą. To już bardziej typowe hiszpańskie turystyczne miasteczko. Lecz nawet tutaj chętnie spędzaliśmy czas na jednym z głównym placów, zamawiając w barze kawę i bocadillos, (czyli charakterystyczną dla Hiszpanii kanapkę, która wygląda jak miniaturowa wersja bagietki, z różnymi rodzajami nadzienia, koniecznie serwowana na ciepło) i obserwowaliśmy miejscowych, którzy równie chętnie spędzali tu czas na nicnierobieniu. Najlepsze bocadillos jakie jedliśmy to to wypełnione smażonymi kalmarami z sałatą i majonezem.

W Altea każdy znajdzie coś dla siebie. Trochę starego, trochę nowego. Miasteczko nie jest ani za duże, ani za małe. Turystyczne, a jednak hiszpańskie. Biała perełka z klimatem Costa Blanca. Obowiązkowy punkt dla wszystkich zwiedzających to wybrzeże.