Są miasta, w których człowiek czuje się wyśmienicie i są takie które zupełnie do niego nie przemawiają. I nie chodzi tu o nagromadzenie zabytków na metr kwadratowy, czy kwestie poboczne jak np. wszelkiego rodzaju rankingi. Chodzi o flow, o energię i inne wypadkowe, które po prostu oddziałują. To tak jak z człowiekiem. Jednych się lubi, drugich nie i nie ma w tym nic złego. Albo jest chemia, albo chemii nie ma. Od razu zaznaczę, że ten wpis to nie będzie przewodnik po zabytkach. Część propozycji na pewno Was zaskoczy, ale jak pisałam już w innych postach, zamiast zabytków i kościołów, wolę wtopić się w miasto i poszukać miejsc, które mają w sobie to coś. Bardziej liczy się dla mnie atmosfera, niż kolejny zabytek odhaczony z listy.

Wrocław to miasto, którego długo nie miałam okazji odwiedzić. Po prostu nigdy nie było mi po drodze. Jednak ze względu na charakter pracy i częste wyjazdy służbowe miałam okazję odwiedzić je kilkunastokrotnie i po tych wielu razach zakochałam się w tym mieście bezpowrotnie. Co mogę powiedzieć? Wrocław jest miastem z absolutnie fantastyczną, dobrą energią. Ludzie są tu mili i życzliwi. Jest europejskie w każdym wymiarze i tą jego europejskość się czuje. To miasto w którym dobrze żyją nie tylko młodzi, ale też starsi. Mam wrażenie, że tutaj nikt, nikogo nie udaje. Pokażę Wam miejsca, które warto odwiedzić wybierając się do Wrocławia na weekend i nie tylko 🙂 Gdzie warto zjeść, gdzie warto się zatrzymać, gdzie warto pójść. To zaledwie ułamek tego co można robić we Wrocławiu i przegląd jest absolutnie subiektywny, a kolejność zupełnie przypadkowa. Także co możesz zrobić będąc we Wrocławiu?

1. Wynajmij apartament na Podwalu z widokiem na Odrę

Wrocław ma bogatą ofertę hotelową i niezwykle ciekawą i różnorodną ofertę wynajmu apartamentów. Jeśli mam do wyboru hotel albo apartament, to zawsze wybieram apartament w ciekawym miejscu, nawet kosztem śniadania, które z reguły jest oferowane przez hotel. Nie polecam wynajmu apartamentu na samym rynku, tylko w jego okolicach, np. na pobliskim Podwalu. Koniecznie wybierzcie taki z balkonem (dla mnie balkon to podstawa). Gwarantowany widok na Odrę, duża „autononomia”, możliwość biesiadowania na powietrzu, no i sama okolica idealna do spacerów. Stąd już bardzo niedaleko na rynek i do dzielnicy Czterech Świątyń, którą będąc we Wrocławiu musicie odwiedzić. Jeśli miałabym polecać hostel to na pewno byłby to: St. Dorothys hostel-apartments (i chociaż nie ma tam pokoi z balkonami, zróbcie wyjątek, a  znajdziecie się w gustownie urządzonych wnętrzach w samym sercu Wrocławia).

2. Przespaceruj się Dzielnicą Czterech Świątyń

Dzielnica Czterech Świątyń to tak naprawdę nie jest dzielnica. To właściwie kawałek „miasta” na terenie którego znajdują się w odległości zaledwie 300 metrów: prawosławny sobór Narodzenia Przenajświętszej Bogurodzicy, rzymskokatolicki kościół św. Antoniego z Padwy, Synagoga pod Białym Bocianem oraz ewangelicko-augsburski kościół Opatrzności Bożej. Ale nie warto wspominać tylko o tych zabytkach klasy sakralnej. Ten „kawałek miasta” ma swój klimat. To tutaj w obrębie ulic Św. Antoniego i Św. Mikołaja znajdują się liczne, cudowne, klimatyczne knajpki, a w letnie wieczory nierzadko wchodząc w bardzo niepozorną bramę można trafić na imprezę plenerową dla setek ludzi.

Jeśli pogoda nie sprzyja, wybierzcie się na śniadanie do Charlotte, a później na seans do kina Nowe Horyzonty.

Kulinarnie polecam wybrać się do: Szynkarni (na pyszne śniadania) lub sałatkę, do Ośmiu Misek na chińszczyznę, mojego ulubionego Karavanu na najlepszego bowla pod słońcem, tudzież ich wyśmienity sernik. Na leniwe śniadania warto wejść też do Bułki z Masłem, czy Central Cafe. Restauracyjnie polecam moje absolutne odkrycie czyli restaurację Korba.

Jeśli zmęczy Was biesiadowanie, zawsze możecie odpocząć na ławeczkach przy Fosie Miejskiej lub przejść się do Narodowego Forum Muzyki. Już sama bryła budynku robi wrażenie. To tutaj znajduje się również hotel PURO (ul. Włodkowica), który polecam na każdą porę roku, chociaż przesiadywanie latem w ich ogródku jest wyjątkowo miłe.

Ulica Włodkowica. Widok z bramy na fasadę hotelu PURO.

3. Spędź noc w hotelu PURO

Jestem ogromną fanką tej sieci hotelowej. Każdy z ich hoteli jest dopieszczony wizualnie w szczegółach pod każdym względem. Tutaj naprawdę dobrze spędza się czas. Moim ulubionym jest hotel PURO w Gdańsku, ale każdy hotel tej marki „daje radę” ! :)I chociaż PURO nie należy do najtańszych, warto śledzić ich ofertę, bo nierzadko można „upolować” pobyty w bardzo dobrych cenach. W tym wrocławskim, sugeruję zaznaczyć, że chcecie wynająć pokój z widokiem na fosę miejską. Tak oto wygląda to jesienią:

4. Przejdź wszystkie wyspy na Ostrowie Tumskim

To bliski spacer od starego rynku, więc będąc w okolicach, nie pomińcie tej najstarszej, zabytkowej części Wrocławia. Przejdźcie przez wyspy: Piasek, Słodową, Bielarską i Młyńską. Zobaczcie Most Tumski, zwany Mostem Zakochanych, który łączy Ostrów Tumski z Wyspą Piasek. Wrocławski Ostrów Tumski ma w sobie coś magicznego. To jedno z moich ulubionych miejsc.

Uniwersytet Wrocławski.

Z  wieży matematycznej Uniwersytetu można podziwiać panoramę Wrocławia.

Młyn Maria na Wyspie Piaskowej.

Most Tumski
Ostrów Tumski w oddali.
W oddali Archikatedra Wrocławska.

5. Wjedź na wieżę Archikatedry pw. św. Jana Chrzciciela i podziwiaj panoramę Wrocławia

Zawsze kiedy jestem w nowym miejscu szukam punktu widokowego z panoramą miasta. Mniej, a raczej wcale, interesują mnie budynki sakralne i ich wnętrza, pomimo oczywiście ogromnego podziwu dla ich monumentalnych z reguły gabarytów. Zawsze jednak muszę znaleźć punkt z panoramą. Tak już mam. Wrocław na szczęście ma kilka dobrych punktów widokowych. Poza oczywistym i trochę moim zdaniem przereklamowanym punktem w budynku Sky Tower, warto wybrać się na wieżę Archikatedry pw. św. Jana Chrzciciela. Można tu wjechać windą! Dla tych którzy lubią podziwiać widoki, ale niekoniecznie się wspinać, to dobra wiadomość. Widoki wspaniałe, no i ten wiatr, który zawsze jest na wieżach na otwartym powietrzu. W Sky Tower tego nie ma (szyba).

6. Odważ się wejść do „trójkąta bermudzkiego”

Choćby po to, żeby zobaczyć jedne z najstarszych kamienic Wrocławia i w ogóle zobaczyć tą jedną z najstarszych dzielnic. Od razu zaznaczę, że to miejsce nie dla wszystkich. Ja mam słabość do takich dzielnic. Do starych kamienic, do klatek schodowych, do podwórek na których toczy się prawdziwe życie, a nie takie jak w serialach TVN-u. Każdy wrocławiak wie czym jest Trójkąt Bermudzki. To kawałek miasta zamknięty ulicami Pułaskiego, Traugutta, Komuny Paryskiej i Kościuszki. Krąży legenda, że jeśli ktoś wjechał do trójkąta bermudzkiego, to już nigdy z niego nie wyjedzie. To po prostu dzielnica, (jaką notabene ma każde miasto), która nie cieszy się dobrą sławą. Ja mimo wszystko polecam, bo właśnie w takich dzielnicach czuje się prawdziwy klimat miasta. To trochę takie dzielnice w których zatrzymał się czas. My będąc tam przez weekend i co najważniejsze nocując w jednym z hosteli – przeżyliśmy i co najważniejsze – bawiliśmy się znakomicie.

Stąd już bardzo niedaleko do Hydropolis (opis poniżej) no i warto przejechać się Polinką! Czym jest Polinka? To kolej gondolowa (tak, tak!) która kursuje 7 metrów nad ziemią, przewożąc pasażerów z jednego brzegu Odry na drugi.

7. Poznaj Nadodrze, gdzie najlepiej czuć ducha Wrocławia

Nadodrze, to jedna z moich ulubionych dzielnic. Podobnie jak „trójkąt bermudzki” ma swój klimat, ale jest tutaj czyściej i bardziej klimatycznie. Tutaj mam wrażenie najbardziej czuć ducha starego i nowego Wrocławia. Przejdźcie się ulicą Pomorską i pobliskimi uliczkami. Możecie trafić tutaj np. na sklep z maszynami do szycia (!) również zabytkowymi. Bardzo polecam wybrać się na kawę i nie tylko do Bistro Narożnik. Wspaniałe, niepozorne, klimatyczne miejsce z dobrym jedzeniem. No i te nadodrzańskie podwórka!

8. Wybierz się do Hydropolis.

Nawet jeśli nie jesteś dzieckiem. Dawno nie widziałam tak oryginalnej, ciekawej, dobrze przygotowanej wystawy. Nawet nie wystawy. Bo to nie jest wystawa, tylko znakomicie przygotowana inscenizacja, która zabiera nas w „wodną podróż”  za pomocą różnorodnych technik multimedialnych. Jeśli mało wiecie o wodzie, to tutaj dowiecie się wszystkiego. Niektóre „inscenizacje” to prawdziwy majstersztyk. Musicie się tu wybrać. Koniecznie.

9. Idź na szota do Kombinatu

Bo  będąc we Wrocławiu musicie trafić na Plac Solny. To tutaj przecinają się drogi wszystkich tych idących z rynku i na rynek z Dzielnicy Czterech Świątyń. Przesiadywania w ogródku kombinatu i obserwowanie ludzi, w dobrym towarzystwie i mrożonej cytrynówce to zajęcie, które po prostu wciąga. Dosłownie i w przenośni 🙂 Idealne miejsce na „bifor” i nie tylko.

10. Zjedz obiad w byłym warsztacie samochodowym

Jeśli szukacie niebanalnego, klimatycznego miejsca z dala od centrum, z dobrą kuchnią i przepięknym ogródkiem z drzewami jabłoni to koniecznie wybierzcie się do „Warsztat Food&Garden”. Zlokalizowany na ulicy Niedźwiedziej 5, w lokalu po dawnym warsztacie samochodowym robi wrażenie pod każdym względem (smaczna kuchnia, ładnie zaaranżowane wnętrze, klimatyczny, spory ogródek). Polecam!

11. Posiedź na barce

Jak Wrocław to Odra. Jak Odra to barka. Nie sposób wymienić wszystkich miejsc gdzie możesz przysiąść na leżaku i spokojnie napić się dobrego piwa. Uwaga! Po dłuższym czasie nieźle buja!

Gdybym miała wymienić wszystkie rzeczy, które JESZCZE można robić we Wrocławiu, to ta lista byłaby baaardzo, baardzo długa.

Na pewno znalazłyby się na niej jeszcze następujące rzeczy do zrobienia, które Wam bardzo serdecznie polecam (kolejność przypadkowa):

  • Dinette – wybierzcie się tam na lunch albo śniadanie. Ich vinegret na bazie grejfruta nie ma sobie równych, a przy okazji to bardzo stylowa, fajnie zaaranżowana przestrzeń (ach te płytki w odcieniu malachitu!).
  • Hotel Monopol – usytuowany w jednej z najstarszych i najładniejszych kamienic Wrocławia. W hotelowych wnętrzach kręcono m.in. „Popiół i diament” Andrzeja Wajdy, „Lalkę” Wojciecha Jerzego Hasa, a także sceny z serialu „Stawka większa niż życie”. Wnętrza niedawno przeszły „rewitalizację” i nie znajdziecie tu tiulowych zasłon i wykładziny która pamięta czasy przedwojenne. Wnętrza są stylowe, wysmakowane i piękne. Chciałabym spędzić tam noc, ale na razie polecam bardzo kawę w ich cafe barze, szczególnie latem, przy otwartych oknach.
  • Hala Stulecia – tę perełkę modernizmu trzeba po prostu zobaczyć! Latem odbywa się tam koncert fontann przy świetlnych iluminacjach. Warto zobaczyć też słynną Pergolę (robi wrażenie). Do Hali Stulecia można przejechać się:
  • Zabytkowym Tramwajem – kursuje na kilku liniach, a na trasie możemy zobaczyć  wszystkie najciekawsze zabytki Wrocławia (kiedyś wybraliśmy się latem i nie wiedzieć czemu byliśmy jednymi z nielicznych pasażerów, a przejażdżka jest sporą frajdą!)
  • Panorama Racławicka – choćby po to żeby przypomnieć sobie z sentymentem czasy dzieciństwa. Reka w górę, kto nie był na wycieczce szkolnej oglądać Panoramy?
  • Jarmark Świętojański – chyba najpiękniejszy w Polsce. Zima przed świętami – pozycja obowiązkowa.
  • Ulica Świdnicka – jedna z głównych ulic Wrocławia, ze słynną Renomą (dom handlowy, który jest perełką architektury). Dla głodnych polecam Cegielnię, z najlepszymi, największymi, najsmaczniejszymi sałatkami pod słońcem. (Bardzo brakuje mi takiego lokalu w Poznaniu).
  • Muzeum Współczesne Wrocław – i choć nie jestem fanką muzeów, to to zdecydowanie warto odwiedzić. Beton, kolor, światło, szkło, druciane siatki, surowe wnętrze, a to wszystko okraszone multimediami które nie nudzą. Warto poświęcić kilka godzin, bo jest co oglądać. Na dachu Cafe Muzeum (również pod gołym niebem) z miła panoramą Wrocławia.